23 czerwiec
Po raz pierwszy nie nastawiliśmy budzika. Dzisiejszy dzień miał być z rodzaju lekkich. Jedyny cel to przedostać się na drugą stronę masywu Mont Blanc. Niespiesznie o godzinie 9tej zebraliśmy się w drogę. Kemping od miasteczka dzieliło ok. 5km. Jeszcze była dosyć ładna pogoda, więc stwierdziliśmy, że się przejdziemy. Niestety gdzieś w połowie, zaczęło padać. Tomek zatrzymał się, żeby ubrać kurteczkę (bo Śmieszynka oczywiście już wcześniej miała). Akurat w momencie zdejmowania plecaka przejeżdżał samochód. Machnęliśmy rączką i miła Pani podwiozła nas do centrum. Podeszliśmy do informacji turystycznej zorientować się o której jest bus do Chamonix. Niestety dopiero o 16tej i jeszcze za 14 euro. Wymyśliliśmy, że przecież nie będziemy bezczynnie czekać tak długo. Zachęceni wczorajszymi sukcesami idziemy złapać stopa na drugą stronę.
Stanęliśmy na drodze głównej koło czterogwiazdkowego hotelu i łapiemy. Staliśmy, machaliśmy… ruch żaden, pięć samochodów na 10 minut. Generalnie tragedia ale i tak nie mieliśmy nic innego do robienia. Właściwie to zatrzymały nam się dwie osoby, ale chciały nas podwieźć tylko do tunelu. A tam jak nam powiedziano – NO AUTOSTOP. Nie skorzystaliśmy więc. I tak sobie staliśmy 2,5 – 3h. Troszkę już zaczynaliśmy wariować z nudów. Tańczyliśmy, skakaliśmy, śpiewaliśmy. Jeżeli ktoś mnie osobiście zna i wie jak śpiewam to w tym momencie bardzo współczuje Tomkowi. W zasadzie to nawet zrobił mi filmik, ale trochę się wstydzę go pokazać. Prawda jest taka, że jak rozdawali talenty, to albo nie stanęłam w kolejce po śpiewanie albo byłam gdzieś na szarym końcu. Pani z hotelu też nie mogła tego znieść i kazała nam się przenieść. Stanęliśmy więc metr dalej, na publicznej drodze;) Mniej więcej o 14.30 poddaliśmy się, nie widząc sensu w dalszym łapaniu. Potulnie poszliśmy na autobus o 16tej.
45 minut później wylądowaliśmy w Chamonix, stolicy francuskiego górskiego szaleństwa, która nieco przypomina Zakopane. Tyle samo turystów co sklepów i hoteli. Jest to jedno z niewielu miast, w którym kompletnie tracę orientację w terenie. Zupełnie nie wiem czemu. Po 3 dniach w tym uroczym kurorcie w dalszym ciągu nie wiedziałam gdzie jestem. Informacja turystyczna, do której niezwłocznie poszliśmy znajduje się w ścisłym centrum. Pomimo niezliczonej ilości hoteli, zdecydowaliśmy się, że i tym razem spędzimy noc pod namiotem. W obrębie Chamonix znajdowały się dwa pola namiotowe. Pierwsze z nich nie przekonało nas do spędzenia tam więcej niż 10 minut. Drugie natomiast posiadało 3 gwiazdki. Zaskoczyło nas, że takie obiekty też mają skalę. Istotnie kemping był dosyć ładny, czysty i zadbany. Największa moja obawa – woda pod prysznicem – niby była ciepła, ale tak tam wiało, że generalnie tworzyło efekt lodówki. Żeby nam za dobrze nie było, wieczorkiem zaczęło z powrotem padać i oczywiście przemoczyło nam namiot. Definitywnie nie mieliśmy szczęścia do pogody w góry. Plan na jutro – atakujemy Mont Blanc… kolejką 😉
Zobacz galerię zdjęć z Włoch na smieszynkaphoto.comZobacz galerię zdjęć z Francji na smieszynkaphoto.com